Budziłam się w nocy cała zlana potem. Musiałam zemdleć i ktoś przyniósł mnie do łóżka, potwornie źle się czułam. Rodzice kazali zostać mi w domu, ale ja za wszelką cenę nie mogę opuścić jutrzejszego balu, muszę wyzdrowieć! Obróciłam się na drugi bok, słyszałam jak domownicy krzątają się po kuchni i szykują do wyjścia, zakryłam poduszką głowę, by słońce nie świeciło mi w oczy i starałam się spać dalej.
Jestem na cmentarzu. Spojrzałam za siebie, wokół tylko łąki, żadnych domów. Jedyny wielki dworek prezentował się na wzgórzu. Czyjś krzyk prowadził mnie tam, w głąb. Była tam młoda kobieta, całkiem sama klęcząc na trawie, już ją gdzieś widziałam. Podeszłam bliżej, oczy miała pełne bólu. Szlochała nad ciałem chłopaka, leżał bez ruchu, jego blond włosy były w nieładzie, jego mleczna skóra ubrudzona była krwią. Oczy miał zamknięte. Nie żył.
-Babcia! - krzyknęłam budząc się.
-Coś się stało? - usłyszałam Zayna biegnącego do mojego pokoju. Wyglądał na przestraszonego ale mój krzyk nie mógł być tego powodem. Przyglądałam się mu przez chwilę analizując mój sen. Poznałam w nim moją babcię i Nialla, ale ten sen to jakaś bzdura, Niall przecież żyje.
-Nic Ci nie jest? - powtórzył i podszedł bliżej.
-W porządku, już czuję się lepiej. Co mnie ominęło w szkole? - spytałam o pierwsze co przyszło mi do głowy. Zayn nagle zesztywniał.
-Nic ciekawego, lekcję się trochę przedłużyły - przeniosłam wzrok na zegarek stojący obok mojego łóżka, rzeczywiście było już po 16.00.
-Aha - patrzył dalej na mnie jakby dusząc w sobie słowa.
-Jedziemy Twoim samochodem na bal? - kontynuowałam naszą dziwną pogawędkę.
-Ja chyba nie idę, nie mam ochoty - powiedział próbując uciec gdzie wzrokiem. To było dziwne, przecież zawsze uwielbiał imprezy. Wzruszyłam tylko ramionami i położyłam się wracając do snu.
*Zayn*
Spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem przymykając drzwi od pokoju, nie, przecież nie mogę jej tego powiedzieć. Nie przyznam się, że spotkałem dziś Louisa, że pocałowałem go i śledziłem całą drogę aż.. aż zobaczyłem jak wita się z jakimś blondynem i lokatym brunetem, że zobaczyłem Liama... Uzna mnie za wariata. Czy sny mają trochę prawdy czy jednak to zwykła wyobraźnia Lily? I dlaczego Zayn wydawał się jej być jakiś skryty? Do jakiej sytuacji boi się przyznać?
Teraz poczułam przypływ weny *-* Miłego główkowania, co dalej?!
WHISPER SIGN
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
niedziela, 5 sierpnia 2012
Everyone has a story
Uszykowana zeszłam do kuchni zjeść poranny posiłek, odczuwałam coraz większy brak mojego oceanu, było mi źle zarówno psychicznie jak i fizycznie. Jadłam zamyślona, kęs po kęsie, z każdym kolejnym przychodziła nowa myśl. Czekałam już na piątkowy bal, by zobaczyć Nialla, by dowiedzieć się czegoś o nim, o Liamie. Byłam znowu bliska załamania.
-Gotowa? - spytał Zayn podrzucając kluczyki od samochodu. Przytaknęłam głową i z wymuszonym uśmiechem poszłam w jego kierunku. Gdy wyjeżdżaliśmy zatrzymałam się wzrokiem na 'legendarnym' jeziorze.
-Ten Louis.. - zaczęłam powoli próbując dobrać w głowie słowa. Zayn spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Widziałeś go w ogóle w szkole? - spytałam udając, że to wcale mnie nie interesuje.
-On już nie chodzi do szkoły - odpowiedział przenosząc wzrok na drogę.
-Skąd to wiesz? - kontynuowałam, wzruszył ramionami.
-Nie wiem, tak mi się wydaje, przecież oboje nie widzieliśmy go w szkole - powiedział lekko smutny, wiedziałam, że chciał go bliżej poznać.
-Nie wydaje Ci się to dziwne? - spytałam gdy już dojeżdżaliśmy na szkolny parking. Zayn spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Chciałam coś powiedzieć, ale zamknęłam szybko usta i wysiadłam z samochodu, zapomniałam, że on nie zna moich dziwnych myśli.
Dzisiaj babcia miała jechać do sąsiedniego miasteczka zrobić większe zakupy, chciałam wykorzystać nieobecność wszystkich i zwiedzić zakątki naszego domu, więc zerwałam się z lekcji pod pretekstem złego samopoczucia co do końca nie było kłamstwem.
Weszłam otwierając z rozmachem drzwi, dom teraz wydawał się taki cichy i pusty, nawet trochę przerażający. Poszłam do pokoju odłożyć torbę z książkami i wyszłam na korytarz wolnym krokiem mijając drzwi od pokoi.
-Ale czego ja szukam? - spytałam sama siebie jakbym czekała na czyjąś odpowiedź. To nie było w moim stylu, grzebanie w czyiś rzeczach, jednak te wszystkie sytuacje nie dawały mi spokoju. Minęłam pokój Zayna i rodziców, bibliotekę, która teraz świeciła pustkami. Główkując gdzie mogły podziać się te wszystkie 'nieużyteczne' książki potknęłam się o wystającą nogę od komody.
-Cholera! - zaklnęłam głośno i podniosłam się z podłogi. Z tej perspektywy zobaczyłam drzwi na parterze, które prowadziły do piwnicy. Z reguły tam czyhają zawsze wszystkie potwory i stare rupiecie. Wzruszyłam ramionami i zbiegłam po schodach. Drzwi były zatrzaśnięte ale mocnym uderzeniem plecami otworzyłam je. Pozapalałam wszystkie światła schodząc w dół i podeszłam do pierwszego regału otwierając buzię ze zdziwienia. Tu musiało być z milion książek i innych niepotrzebnych przedmiotów. Puknęłam się w głowę na myśl, że miałabym to wszystko przeglądać. Usłyszałam nagle z góry jakiś hałas, przestraszyłam się i niechcący uderzyłam w półkę zrzucając przy tym kilka książek. Szybko ukucnęłam by je zebrać, do rąk wpadł mi album ze zdjęciami. Otworzyłam go z uśmiechem, nasza babcia pomimo nie okazywania tego, nas kochała, wszystkie nasze zdjęcia miała w tym albumie, każde z datą wykonania. Przeglądałam je w pośpiechu, by nikt mnie tu nie nakrył. Zatrzymałam się na chwilę i cofnęłam spowrotem stronę. Na zdjęciu był Niall, ten Niall.Wydarłam zdjęcie i przyjrzałam mu się dokładnie, nie miało daty ale musiało być zrobione niedawno, tak myślę. Jednak nie myliłam się, babcia go znała, tylko kim on był i co robił w tym albumie?! W prawym dolnym rogu fotografii widniał napis Śmierć nic nie zmienia, dusza jest wieczna. Zmarszczyłam brwi i schowałam je do kieszeni. Złapałam za kolejną książkę leżącą obok mnie. Ta już była prawdopodobnie ze studiów babci. Kartkowałam ją patrząc na obrazki, nic ciekawego w niej nie było.
-Egzorcyzmy bla bla - przerzucałam strony do końca, trochę mroczna jak na książkę z uczelni. Ostatnia strona była wyrwana, na pozostałym skrawku zobaczyłam ten sam napis, ale co on znaczył?
-Czemu to musi być takie tajemnicze?! - zirytowana krzyknęłam odrzucając na bok książkę. Niall i babcia mieli coś ze sobą wspólnego, to wiedziałam, tylko czemu to przede mną ukrywa? Hałas z góry rozbiegł się ponownie. Odłożyłam wszystko i pobiegłam do wyjścia.
-Co Ty robisz?! - widziałam biegnącą ku mnie babcię, jednak mój plan zawiódł, wróciła przed czasem. Wyglądała na wściekłą.
-Nie wolno Ci tu wchodzić! - krzyczała zupełnie poważnie, przestraszyłam się jej tonu. Widząc to zmieniła miną na troskliwą.
-To nic dobrego, nie drąż tematu, nie możesz igrać z losem! - te słowa nie miały żadnego sensu, nie rozumiałam jej, poczułam się strasznie zmęczona, otępiała i upadłam na ziemię. Czy Lily wciągnie Zayna w wyjaśnienie zagadki? Skąd babcia znała tak dobrze Nialla? I czemu to ukrywała? A przede wszystkim czym był ten temat, którego Lily nie powinna odkryć?
Ten rozdział jest trochę nudny, przepraszam ale dążę do eksplozji wydarzeń na balu :P
-Gotowa? - spytał Zayn podrzucając kluczyki od samochodu. Przytaknęłam głową i z wymuszonym uśmiechem poszłam w jego kierunku. Gdy wyjeżdżaliśmy zatrzymałam się wzrokiem na 'legendarnym' jeziorze.
-Ten Louis.. - zaczęłam powoli próbując dobrać w głowie słowa. Zayn spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Widziałeś go w ogóle w szkole? - spytałam udając, że to wcale mnie nie interesuje.
-On już nie chodzi do szkoły - odpowiedział przenosząc wzrok na drogę.
-Skąd to wiesz? - kontynuowałam, wzruszył ramionami.
-Nie wiem, tak mi się wydaje, przecież oboje nie widzieliśmy go w szkole - powiedział lekko smutny, wiedziałam, że chciał go bliżej poznać.
-Nie wydaje Ci się to dziwne? - spytałam gdy już dojeżdżaliśmy na szkolny parking. Zayn spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Chciałam coś powiedzieć, ale zamknęłam szybko usta i wysiadłam z samochodu, zapomniałam, że on nie zna moich dziwnych myśli.
Dzisiaj babcia miała jechać do sąsiedniego miasteczka zrobić większe zakupy, chciałam wykorzystać nieobecność wszystkich i zwiedzić zakątki naszego domu, więc zerwałam się z lekcji pod pretekstem złego samopoczucia co do końca nie było kłamstwem.
Weszłam otwierając z rozmachem drzwi, dom teraz wydawał się taki cichy i pusty, nawet trochę przerażający. Poszłam do pokoju odłożyć torbę z książkami i wyszłam na korytarz wolnym krokiem mijając drzwi od pokoi.
-Ale czego ja szukam? - spytałam sama siebie jakbym czekała na czyjąś odpowiedź. To nie było w moim stylu, grzebanie w czyiś rzeczach, jednak te wszystkie sytuacje nie dawały mi spokoju. Minęłam pokój Zayna i rodziców, bibliotekę, która teraz świeciła pustkami. Główkując gdzie mogły podziać się te wszystkie 'nieużyteczne' książki potknęłam się o wystającą nogę od komody.
-Cholera! - zaklnęłam głośno i podniosłam się z podłogi. Z tej perspektywy zobaczyłam drzwi na parterze, które prowadziły do piwnicy. Z reguły tam czyhają zawsze wszystkie potwory i stare rupiecie. Wzruszyłam ramionami i zbiegłam po schodach. Drzwi były zatrzaśnięte ale mocnym uderzeniem plecami otworzyłam je. Pozapalałam wszystkie światła schodząc w dół i podeszłam do pierwszego regału otwierając buzię ze zdziwienia. Tu musiało być z milion książek i innych niepotrzebnych przedmiotów. Puknęłam się w głowę na myśl, że miałabym to wszystko przeglądać. Usłyszałam nagle z góry jakiś hałas, przestraszyłam się i niechcący uderzyłam w półkę zrzucając przy tym kilka książek. Szybko ukucnęłam by je zebrać, do rąk wpadł mi album ze zdjęciami. Otworzyłam go z uśmiechem, nasza babcia pomimo nie okazywania tego, nas kochała, wszystkie nasze zdjęcia miała w tym albumie, każde z datą wykonania. Przeglądałam je w pośpiechu, by nikt mnie tu nie nakrył. Zatrzymałam się na chwilę i cofnęłam spowrotem stronę. Na zdjęciu był Niall, ten Niall.Wydarłam zdjęcie i przyjrzałam mu się dokładnie, nie miało daty ale musiało być zrobione niedawno, tak myślę. Jednak nie myliłam się, babcia go znała, tylko kim on był i co robił w tym albumie?! W prawym dolnym rogu fotografii widniał napis Śmierć nic nie zmienia, dusza jest wieczna. Zmarszczyłam brwi i schowałam je do kieszeni. Złapałam za kolejną książkę leżącą obok mnie. Ta już była prawdopodobnie ze studiów babci. Kartkowałam ją patrząc na obrazki, nic ciekawego w niej nie było.
-Egzorcyzmy bla bla - przerzucałam strony do końca, trochę mroczna jak na książkę z uczelni. Ostatnia strona była wyrwana, na pozostałym skrawku zobaczyłam ten sam napis, ale co on znaczył?
-Czemu to musi być takie tajemnicze?! - zirytowana krzyknęłam odrzucając na bok książkę. Niall i babcia mieli coś ze sobą wspólnego, to wiedziałam, tylko czemu to przede mną ukrywa? Hałas z góry rozbiegł się ponownie. Odłożyłam wszystko i pobiegłam do wyjścia.
-Co Ty robisz?! - widziałam biegnącą ku mnie babcię, jednak mój plan zawiódł, wróciła przed czasem. Wyglądała na wściekłą.
-Nie wolno Ci tu wchodzić! - krzyczała zupełnie poważnie, przestraszyłam się jej tonu. Widząc to zmieniła miną na troskliwą.
-To nic dobrego, nie drąż tematu, nie możesz igrać z losem! - te słowa nie miały żadnego sensu, nie rozumiałam jej, poczułam się strasznie zmęczona, otępiała i upadłam na ziemię. Czy Lily wciągnie Zayna w wyjaśnienie zagadki? Skąd babcia znała tak dobrze Nialla? I czemu to ukrywała? A przede wszystkim czym był ten temat, którego Lily nie powinna odkryć?
Ten rozdział jest trochę nudny, przepraszam ale dążę do eksplozji wydarzeń na balu :P
wtorek, 31 lipca 2012
Never let go
W szkole myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Odtwarzałam w głowie mój sen, który boleśnie przypominał mi o Liamie, tylko w moim starym domu nie dawał mi spokoju, a teraz wrócił. Może duch Liama mnie odnalazł i nie da mi spokoju? Co za głupoty. Przetarłam rękoma twarz i wróciłam do świata.
Na stołówce szukałam Louisa, to było jedyne miejsce, gdzie wszyscy uczniowie byli w tym samym czasie ale nie mogłam go znaleźć.
-Też go szukasz? - spytał Zayn, z zdezorientowaniem spojrzałam na niego.
-Louisa - sprostował. Lekko się uśmiechnęłam.
-Ja go zaklepuje - śmiejąc się zagroził palcem, z daleka zobaczyliśmy biegnącą do nas Caroline, była na prawdę sympatyczną dziewczyną, pomimo, że podobał się jej mój brat ale wszystko z biegiem czasu się wyjaśni. Siedzieliśmy śmiejąc się z wczorajszego wieczoru.
-Znasz jakieś opowieści o jeziorze w miasteczku? - spytałam nieoczekiwanie, Zayn spojrzał się na mnie z niedowierzaniem, miał rację, nigdy nie przepadałam za opowieściami 'wyssanymi z palca' jak zawsze to nazywałam. Na chwilę się zamyśliła i w przypływie wiedzy klasnęła w dłonie.
-Pewnie! Dużo legend krąży o naszym jeziorze ale to są tylko legendy - powiedziała roześmiana moją skupioną miną.
-Babcia mi je zawsze opowiadała - dodała, potrząsnęłam tylko głową i zachęciłam ją do kontynuowania.
-Otóż kiedyś w naszym miasteczku nie było jeziora, to miejsce było o wiele mniej zaludnione niż dziś, co aż dziwne do wyobrażenia. Tam był cmentarz. Cmentarz na którym matka pochowała swoje dziecko, które ktoś zamordował. Przychodziła tam każdej nocy, była tak zrozpaczona, że jej łzy zalały całe to miejsce i tak powstało jezioro. Legenda głosi, że jej szlochanie wskrzesiło życie syna. - wzdrygnęłyśmy się obie, teraz wiem czemu nikt tam nie przychodził.
-Ale to tylko legenda - powtórzyła widząc śmiejącego się z nas Zayna. Posłałam mu karcące spojrzenie.
Po szkole miałam plan pójścia do miejskiej biblioteki, zaciekawiła mnie ta opowieść. Z racji, że Zayn miał jutro ważny test poszłam uliczkami wolnym krokiem myśląc o jeziorze. Może Louis wiedział coś więcej o legendzie? Tylko on chyba nie bał się tam przychodzić.
Gdy przechodziłam ulicą nagle z bliska usłyszałam trąbienie i pisk opon, nie zdążyłam się odwrócić, poczułam wielką siłę spychającą mnie na chodnik.
-Co Ty wyprawiasz?! - krzyknęłam widząc blondyna kucającego nade mną, trzymał mnie za ramię. Miałam już tego dosyć, on mnie prześladował. Rozejrzałam się i zdałam sobie sprawę, że gdyby nie on to przez moją nieuwagę wpadłabym pod koła samochodu . Szybko wstałam i otrzepałam się z pyłu.
-Nigdzie nie pójdziesz - krzyknęłam do niego, gdy odwracał się ode mnie i złapałam za nadgarstek. Miałam w końcu okazję dowiedzieć się czegoś.
-Kim Ty jesteś?! - zirytowana spytałam.
-Nazywam się Niall - ze stoickim spokojem odpowiedział, usłyszałam w końcu jego melodyjny głos, nie miał brytyjskiego akcentu co sprawiało, że jeszcze bardziej mnie ciekawił.
-Co się tak szczerzysz? - kręcąc głową spytałam. Mierzył mnie wzrokiem, każdy mój ruch.
-Skąd mnie znasz? - to pytanie chyba męczyło mnie najbardziej od chwili, gdy z jego ust usłyszałam Lizy.
-Skąd mnie znasz? - papugował mnie wyraźnie rozbawiony, może on był chory psychicznie? Albo to ja miałam nierówno pod sufitem. Jego śmiech był za to taki szczery i niewinny.
-Jesteś stąd? - próbowałam dalej, przytaknął głową bez słowa.
-Ale.. ale co robiłeś wtedy w kościele? To bez sensu - rozłożyłam ręce w geście zrezygnowania.
-Jeśli nie wierzysz w magie nigdy jej nie znajdziesz - powiedział i szybkim ruchem podał moją torbę leżącą na ziemi. Ale te słowa jaki miały związek?
-Do zobaczenia na balu - dodał posyłając mi ostatnie spojrzenie, to dziwne jakie uczucia może wywołać w kimś zupełnie obca osoba. Wzruszyłam ramionami i poszłam w stronę mojego celu, nie wiedziałam o jakim balu mówił Niall.
-Niall.., Niall - powtarzałam sobie po cichu, nie, na pewno nie znałam żadnego Nialla, zwłaszcza tak przystojnego. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Caroline machającą do mnie z grona dziewczyn z naszej klasy.
-Słyszałaś o piątkowym balu?! - krzyknęła zadowolona Mia, o ile dobrze jeszcze z moją pamięcią, to siedziałyśmy razem na francuskim.
-Niestety jeszcze nie - powiedziałam z sarkazmem wywołując śmiech dziewczyn.
-Nic się nie bój, to bal maskowy, często robimy takie imprezy w naszej szkole i na prawdę jest świetnie! - z zaraźliwym entuzjazmem kontynuowała. Zostawiłam bibliotekę i poszłam z dziewczynami do pasażu handlowego. Właściwie chciałam pójść na ten bal, nie dla samej zabawy, ale dla mojego 'prześladowcy', nie widziałam go w naszej szkole tak jak Louisa ale to już mnie nie dziwiło. Tyle pytań krążyło mi po głowie bez jasnej odpowiedzi.
Przywykłam do większych i bardziej zaopatrzonych sklepów ale zmieniając moją codzienność to musiało mi wystarczyć. Wróciłam do domu omijając szerokim łukiem 'tajemniczy gabinet', by nie natknąć się na babcię.
-Lily? - moje skradanie wyszło na marne, przewróciłam oczami i z grymasem uchyliłam drzwi do środka. Największym zdziwieniem dla moich oczu były puste półki, połowa książek zniknęła.
-Wybierasz się na szkolny bal? - spytała ignorując moje zdziwienie. Przytaknęłam energicznie a ona gestem przywołała mnie do siebie.
-Robiąc porządki znalazłam to - wskazała piękną maskę na oczy z czarnej koronki, musiała być bardzo stara, kurz pokrywał wstążki wychodzące po bokach.
-Pamiętam, kiedyś też miałam ją na balu, chodziłam do tej samej szkoły co wy teraz - gdyby zaczęła opowiadać historię szkoły zaciekawiłoby mnie to ale niestety tym razem skończyła podając mi delikatnie piękną pamiątkę w ręce.
-Dziękuję - opowiedziałam nie wiedząc co mam teraz zrobić, czy wyjaśnić wczorajsze zajście lub może spytać o Nialla. Widząc moje zmieszanie otworzyła szeroko drzwi na korytarz.
-Idź odrobić lekcje, spotkamy się na kolacji - powiedziała starając się być jak najbardziej uprzejma. Skierowałam się do pokoju, położyłam maskę na biurku i usiadłam nad książkami, miałam sporo pracy więc kolację zjadłam w pokoju podpierając jedną ręką głowę, a drugą mozolnie nabierając spaghetti na widelec.
Znalazłam się w korytarzu, pary wystrojonych uczniów przechodziły obok mnie, szli tam, tam skąd dobiegała muzyka, śledziłam ich ruchy. Wszyscy tańczyli pięknego walca, barwne suknie przemykały między młodzieńcami w pełnych maskach, nikogo nie rozpoznawałam, ale nie, on tam był, jego gęste loki opadały delikatnie na frak. Tańczył z dziewczyną, która mi machała. Nie znałam jej, miała na sobie piękną czarną maskę z koronki. On jednym ruchem znalazł się tuż obok mnie. Pierwszy raz widziałam jego zielone chłodne oczy, chciałam ściągnąć jego maskę, by w końcu zobaczyć całą twarz.
-Kochanie połóż się do łóżka zasnęłaś - donośnym głosem babcia mówiła mi do ucha. Kolejny sen i kolejne rozczarowanie. Chciałam poznać twarz tego tajemniczego chłopaka, który bezczelnie zakłócał mi spokój w snach. Spojrzałam ospale na babcię, to była ona, dziewczyna ze snu była moją babcią. Przeniosłam wzrok na maskę leżącą przede mną a potem znowu na babcię. Jedynie teraz jej twarz była bardziej dojrzała i pokryta zmarszczkami. Nie protestowałam, od razu położyłam się do łóżka nie ściągając ubrań, usilnie próbując dokończyć sen, który nie chciał przyjść.
Obudziłam się zawiedziona, nie było go tym razem. Wstałam i poszłam do łazienki zastanawiając się co znaczą te wszystkie sny. Czy ktoś z miasteczka na prawdę wierzy w legendy? I czy Niall był niebezpieczny? A może babcia próbowała chronić Lily przed czymś? Czym lub kim to było? A co najważniejsze: czy coś łączyło sen z rzeczywistością?
Tym razem dałam się ponieść wyobraźni i zapisałam więcej, żeby maglyyn miała co czytać! Mam nadzieję, że opowiadanie się nie nudzi!:)
Na stołówce szukałam Louisa, to było jedyne miejsce, gdzie wszyscy uczniowie byli w tym samym czasie ale nie mogłam go znaleźć.
-Też go szukasz? - spytał Zayn, z zdezorientowaniem spojrzałam na niego.
-Louisa - sprostował. Lekko się uśmiechnęłam.
-Ja go zaklepuje - śmiejąc się zagroził palcem, z daleka zobaczyliśmy biegnącą do nas Caroline, była na prawdę sympatyczną dziewczyną, pomimo, że podobał się jej mój brat ale wszystko z biegiem czasu się wyjaśni. Siedzieliśmy śmiejąc się z wczorajszego wieczoru.
-Znasz jakieś opowieści o jeziorze w miasteczku? - spytałam nieoczekiwanie, Zayn spojrzał się na mnie z niedowierzaniem, miał rację, nigdy nie przepadałam za opowieściami 'wyssanymi z palca' jak zawsze to nazywałam. Na chwilę się zamyśliła i w przypływie wiedzy klasnęła w dłonie.
-Pewnie! Dużo legend krąży o naszym jeziorze ale to są tylko legendy - powiedziała roześmiana moją skupioną miną.
-Babcia mi je zawsze opowiadała - dodała, potrząsnęłam tylko głową i zachęciłam ją do kontynuowania.
-Otóż kiedyś w naszym miasteczku nie było jeziora, to miejsce było o wiele mniej zaludnione niż dziś, co aż dziwne do wyobrażenia. Tam był cmentarz. Cmentarz na którym matka pochowała swoje dziecko, które ktoś zamordował. Przychodziła tam każdej nocy, była tak zrozpaczona, że jej łzy zalały całe to miejsce i tak powstało jezioro. Legenda głosi, że jej szlochanie wskrzesiło życie syna. - wzdrygnęłyśmy się obie, teraz wiem czemu nikt tam nie przychodził.
-Ale to tylko legenda - powtórzyła widząc śmiejącego się z nas Zayna. Posłałam mu karcące spojrzenie.
Po szkole miałam plan pójścia do miejskiej biblioteki, zaciekawiła mnie ta opowieść. Z racji, że Zayn miał jutro ważny test poszłam uliczkami wolnym krokiem myśląc o jeziorze. Może Louis wiedział coś więcej o legendzie? Tylko on chyba nie bał się tam przychodzić.
Gdy przechodziłam ulicą nagle z bliska usłyszałam trąbienie i pisk opon, nie zdążyłam się odwrócić, poczułam wielką siłę spychającą mnie na chodnik.
-Co Ty wyprawiasz?! - krzyknęłam widząc blondyna kucającego nade mną, trzymał mnie za ramię. Miałam już tego dosyć, on mnie prześladował. Rozejrzałam się i zdałam sobie sprawę, że gdyby nie on to przez moją nieuwagę wpadłabym pod koła samochodu . Szybko wstałam i otrzepałam się z pyłu.
-Nigdzie nie pójdziesz - krzyknęłam do niego, gdy odwracał się ode mnie i złapałam za nadgarstek. Miałam w końcu okazję dowiedzieć się czegoś.
-Kim Ty jesteś?! - zirytowana spytałam.
-Nazywam się Niall - ze stoickim spokojem odpowiedział, usłyszałam w końcu jego melodyjny głos, nie miał brytyjskiego akcentu co sprawiało, że jeszcze bardziej mnie ciekawił.
-Co się tak szczerzysz? - kręcąc głową spytałam. Mierzył mnie wzrokiem, każdy mój ruch.
-Skąd mnie znasz? - to pytanie chyba męczyło mnie najbardziej od chwili, gdy z jego ust usłyszałam Lizy.
-Skąd mnie znasz? - papugował mnie wyraźnie rozbawiony, może on był chory psychicznie? Albo to ja miałam nierówno pod sufitem. Jego śmiech był za to taki szczery i niewinny.
-Jesteś stąd? - próbowałam dalej, przytaknął głową bez słowa.
-Ale.. ale co robiłeś wtedy w kościele? To bez sensu - rozłożyłam ręce w geście zrezygnowania.
-Jeśli nie wierzysz w magie nigdy jej nie znajdziesz - powiedział i szybkim ruchem podał moją torbę leżącą na ziemi. Ale te słowa jaki miały związek?
-Do zobaczenia na balu - dodał posyłając mi ostatnie spojrzenie, to dziwne jakie uczucia może wywołać w kimś zupełnie obca osoba. Wzruszyłam ramionami i poszłam w stronę mojego celu, nie wiedziałam o jakim balu mówił Niall.
-Niall.., Niall - powtarzałam sobie po cichu, nie, na pewno nie znałam żadnego Nialla, zwłaszcza tak przystojnego. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Caroline machającą do mnie z grona dziewczyn z naszej klasy.
-Słyszałaś o piątkowym balu?! - krzyknęła zadowolona Mia, o ile dobrze jeszcze z moją pamięcią, to siedziałyśmy razem na francuskim.
-Niestety jeszcze nie - powiedziałam z sarkazmem wywołując śmiech dziewczyn.
-Nic się nie bój, to bal maskowy, często robimy takie imprezy w naszej szkole i na prawdę jest świetnie! - z zaraźliwym entuzjazmem kontynuowała. Zostawiłam bibliotekę i poszłam z dziewczynami do pasażu handlowego. Właściwie chciałam pójść na ten bal, nie dla samej zabawy, ale dla mojego 'prześladowcy', nie widziałam go w naszej szkole tak jak Louisa ale to już mnie nie dziwiło. Tyle pytań krążyło mi po głowie bez jasnej odpowiedzi.
Przywykłam do większych i bardziej zaopatrzonych sklepów ale zmieniając moją codzienność to musiało mi wystarczyć. Wróciłam do domu omijając szerokim łukiem 'tajemniczy gabinet', by nie natknąć się na babcię.
-Lily? - moje skradanie wyszło na marne, przewróciłam oczami i z grymasem uchyliłam drzwi do środka. Największym zdziwieniem dla moich oczu były puste półki, połowa książek zniknęła.
-Wybierasz się na szkolny bal? - spytała ignorując moje zdziwienie. Przytaknęłam energicznie a ona gestem przywołała mnie do siebie.
-Robiąc porządki znalazłam to - wskazała piękną maskę na oczy z czarnej koronki, musiała być bardzo stara, kurz pokrywał wstążki wychodzące po bokach.
-Pamiętam, kiedyś też miałam ją na balu, chodziłam do tej samej szkoły co wy teraz - gdyby zaczęła opowiadać historię szkoły zaciekawiłoby mnie to ale niestety tym razem skończyła podając mi delikatnie piękną pamiątkę w ręce.
-Dziękuję - opowiedziałam nie wiedząc co mam teraz zrobić, czy wyjaśnić wczorajsze zajście lub może spytać o Nialla. Widząc moje zmieszanie otworzyła szeroko drzwi na korytarz.
-Idź odrobić lekcje, spotkamy się na kolacji - powiedziała starając się być jak najbardziej uprzejma. Skierowałam się do pokoju, położyłam maskę na biurku i usiadłam nad książkami, miałam sporo pracy więc kolację zjadłam w pokoju podpierając jedną ręką głowę, a drugą mozolnie nabierając spaghetti na widelec.
Znalazłam się w korytarzu, pary wystrojonych uczniów przechodziły obok mnie, szli tam, tam skąd dobiegała muzyka, śledziłam ich ruchy. Wszyscy tańczyli pięknego walca, barwne suknie przemykały między młodzieńcami w pełnych maskach, nikogo nie rozpoznawałam, ale nie, on tam był, jego gęste loki opadały delikatnie na frak. Tańczył z dziewczyną, która mi machała. Nie znałam jej, miała na sobie piękną czarną maskę z koronki. On jednym ruchem znalazł się tuż obok mnie. Pierwszy raz widziałam jego zielone chłodne oczy, chciałam ściągnąć jego maskę, by w końcu zobaczyć całą twarz.
-Kochanie połóż się do łóżka zasnęłaś - donośnym głosem babcia mówiła mi do ucha. Kolejny sen i kolejne rozczarowanie. Chciałam poznać twarz tego tajemniczego chłopaka, który bezczelnie zakłócał mi spokój w snach. Spojrzałam ospale na babcię, to była ona, dziewczyna ze snu była moją babcią. Przeniosłam wzrok na maskę leżącą przede mną a potem znowu na babcię. Jedynie teraz jej twarz była bardziej dojrzała i pokryta zmarszczkami. Nie protestowałam, od razu położyłam się do łóżka nie ściągając ubrań, usilnie próbując dokończyć sen, który nie chciał przyjść.
Obudziłam się zawiedziona, nie było go tym razem. Wstałam i poszłam do łazienki zastanawiając się co znaczą te wszystkie sny. Czy ktoś z miasteczka na prawdę wierzy w legendy? I czy Niall był niebezpieczny? A może babcia próbowała chronić Lily przed czymś? Czym lub kim to było? A co najważniejsze: czy coś łączyło sen z rzeczywistością?
Tym razem dałam się ponieść wyobraźni i zapisałam więcej, żeby maglyyn miała co czytać! Mam nadzieję, że opowiadanie się nie nudzi!:)
poniedziałek, 30 lipca 2012
Chamber of secrets
Wróciłam do wszystkich bez żadnej odpowiedzi, Louis perfekcyjnie unikał moich pytań w związku z blondynem, byłam pewna, że go widział. Gdy o nim myślałam przechodził mnie ciarki, jego spojrzenie błękitnych tęczówek chodziło cały czas po mojej głowie. Nie wiedziałam czy nie był dla mnie zagrożeniem, intrygował mnie.
-Piankę? - spytał Zayn siadając obok mnie z wielkim uśmiechem, widziałam jak dogaduje się z Louisem, chciałabym żeby mój brat chociaż ułożył sobie normalnie życie.
Reszta ogniska minęła dość nudnie, cóż przywykłam do 'atrakcji'. Z uwagi na jutrzejszą szkołę wróciliśmy do domu przed północą, wszyscy już spali, Zayn pobiegł do swojego pokoju a ja powoli człapiąc pokonywałam schody. Przetarłam zmęczone oczy i zobaczyłam lekkie światło wychodzące z biblioteki babci. Podeszłam bliżej uchylając lekko drzwi.
-Dziwne - powiedziałam sama do siebie, nikogo nie było, świeczka dawała lekkie światło na stos starych książek. Obejrzałam się za siebie i po cichu wślizgnęłam do środka, babcia nigdy nie pokazywała mi tego miejsca. Ogromny regał wypełniony był mnóstwem książek, które wyglądały na bardzo stare. Pogładziłam opuszkami tekturę jednej leżącej na biurku, nic nie rozumiałam z zapisów, wszystko było w innym języku. Spojrzałam za okno znajdujące się nad biurkiem. Księżyc odbijał się w jeziorze, powędrowałam wzrokiem w stronę pomostu i znowu siedział tam Louis, całkiem sam w środku nocy. To jezioro musiało coś w sobie kryć, zmrużyłam oczy wytężając wzrok by zobaczyć coś więcej.
-Czego szukasz? - spytał głos za mną, aż podskoczyłam.
-Babciu! Em, przepraszam ja.. ja myślałam, że śpisz i chciałam zdmuchnąć świeczkę - jąkając się tłumaczyłam. Nic nie odpowiedziała, spojrzała za okno w stronę pomostu po czym zgasiła świecę i zamknęła księgę. Momentami mnie przerażała, ale to nie było jedyną niewytłumaczalną rzeczą tutaj. Przeczucie mówiło mi, żebym tu wróciła, ale co ja mogłabym znaleźć nie rozumiejąc nawet zapisów? Poszłam do pokoju by wziąć gorący prysznic i położyłam się spać.
-Jestem tutaj bezpieczna - powtarzałam sobie siedząc na pomoście. Rozglądałam się szukając za nim, ale nigdzie go nie było. Wstałam i poszłam w kierunku domu, coś mnie tam ciągnęło. Szłam do pokoju z którego dobiegało światło. Wszystkie książki w nim tętniły zagadkami. Kartkowałam jedną po drugiej, nie wiedząc czego szukam.
-Tu jesteś - poczułam jego oddech na swoim ramieniu, wędrował coraz wyżej.
-Znalazłaś? - spytał odgarniając mi włosy z szyi, chciałam się odwrócić, by zobaczyć twarz lokatego chłopaka, ale poczułam ból na ramieniu
-Lily! Lily ile można czekać! Spóźnimy się do szkoły! - Zayn szarpał mną jakbym była skarbonką z której nie chcą wylecieć drobne.
-No już wstaje, spokojnie - ospale odpowiedziałam podnosząc się z łóżka.
Mój sen wrócił, ale teraz było inaczej, znałam tamto miejsce, to była biblioteka babci. Widząc zirytowanie Zayna szybko się ubrałam i wyszłam do szkoły zastanawiając się, które zdarzenia były jawą, a które już snem. Co kryła biblioteka babci? I czemu ona sama wydawała się być taka tajemnicza? A może lokaty przystojniak ze snu łączy wszystko w całość?
Jak myślicie, Lily zdoła odkryć ten sekret?^
-Piankę? - spytał Zayn siadając obok mnie z wielkim uśmiechem, widziałam jak dogaduje się z Louisem, chciałabym żeby mój brat chociaż ułożył sobie normalnie życie.
Reszta ogniska minęła dość nudnie, cóż przywykłam do 'atrakcji'. Z uwagi na jutrzejszą szkołę wróciliśmy do domu przed północą, wszyscy już spali, Zayn pobiegł do swojego pokoju a ja powoli człapiąc pokonywałam schody. Przetarłam zmęczone oczy i zobaczyłam lekkie światło wychodzące z biblioteki babci. Podeszłam bliżej uchylając lekko drzwi.
-Dziwne - powiedziałam sama do siebie, nikogo nie było, świeczka dawała lekkie światło na stos starych książek. Obejrzałam się za siebie i po cichu wślizgnęłam do środka, babcia nigdy nie pokazywała mi tego miejsca. Ogromny regał wypełniony był mnóstwem książek, które wyglądały na bardzo stare. Pogładziłam opuszkami tekturę jednej leżącej na biurku, nic nie rozumiałam z zapisów, wszystko było w innym języku. Spojrzałam za okno znajdujące się nad biurkiem. Księżyc odbijał się w jeziorze, powędrowałam wzrokiem w stronę pomostu i znowu siedział tam Louis, całkiem sam w środku nocy. To jezioro musiało coś w sobie kryć, zmrużyłam oczy wytężając wzrok by zobaczyć coś więcej.
-Czego szukasz? - spytał głos za mną, aż podskoczyłam.
-Babciu! Em, przepraszam ja.. ja myślałam, że śpisz i chciałam zdmuchnąć świeczkę - jąkając się tłumaczyłam. Nic nie odpowiedziała, spojrzała za okno w stronę pomostu po czym zgasiła świecę i zamknęła księgę. Momentami mnie przerażała, ale to nie było jedyną niewytłumaczalną rzeczą tutaj. Przeczucie mówiło mi, żebym tu wróciła, ale co ja mogłabym znaleźć nie rozumiejąc nawet zapisów? Poszłam do pokoju by wziąć gorący prysznic i położyłam się spać.
-Jestem tutaj bezpieczna - powtarzałam sobie siedząc na pomoście. Rozglądałam się szukając za nim, ale nigdzie go nie było. Wstałam i poszłam w kierunku domu, coś mnie tam ciągnęło. Szłam do pokoju z którego dobiegało światło. Wszystkie książki w nim tętniły zagadkami. Kartkowałam jedną po drugiej, nie wiedząc czego szukam.
-Tu jesteś - poczułam jego oddech na swoim ramieniu, wędrował coraz wyżej.
-Znalazłaś? - spytał odgarniając mi włosy z szyi, chciałam się odwrócić, by zobaczyć twarz lokatego chłopaka, ale poczułam ból na ramieniu
-Lily! Lily ile można czekać! Spóźnimy się do szkoły! - Zayn szarpał mną jakbym była skarbonką z której nie chcą wylecieć drobne.
-No już wstaje, spokojnie - ospale odpowiedziałam podnosząc się z łóżka.
Mój sen wrócił, ale teraz było inaczej, znałam tamto miejsce, to była biblioteka babci. Widząc zirytowanie Zayna szybko się ubrałam i wyszłam do szkoły zastanawiając się, które zdarzenia były jawą, a które już snem. Co kryła biblioteka babci? I czemu ona sama wydawała się być taka tajemnicza? A może lokaty przystojniak ze snu łączy wszystko w całość?
Jak myślicie, Lily zdoła odkryć ten sekret?^
sobota, 28 lipca 2012
Secrets never end
Wróciłam do stołówki speszona moim zachowaniem.
-Gdzie byłaś? - spytał Zayn. Puściłam tylko oko do Caroline wyraźnie zadowolonej z mojej ucieczki i wróciłam do mojego lunchu.
-Dzisiaj robimy ognisko koło szkoły, wpadniecie? - ochoczo spytała.
-Pewnie czemu nie - powiedziałam zapychając się kanapką.
Szkoła była na prawdę ładna i zadbana, jedynym minusem był deszcz przed którym musieliśmy uciekać zmieniając budynki.
Idąc w stronę samochodu szukałam wzrokiem chłopaka, który nie dawał mi spokoju.
-O czym tak myślisz? - spytał Zayn skręcając już w alejkę prowadzącą do domu.
-Spodobałeś się tej Caroline - próbując wywinąć się od odpowiedzi zaśmiałam się szturchając go w łokieć.
-Ta, minie trochę czasu, aż wszystko będzie po staremu - wiedziałam, że nie chciał mnie tymi słowami zranić, chciał tylko, żeby ludzie znali go takim jaki jest na prawdę, jak 'kiedyś'.
-Lily ja nie chciałem... - widząc mój wyraz twarzy próbował to wyjaśnić ale nie słuchałam go, mój wzrok przykuło coś innego. W drzwiach widziałam babcię krzyczącą na jakiegoś chłopaka, nie, nie na jakiegoś, na blondyna, którego widziałam wtedy w kościele. Zapamiętałam jego rysy twarzy i jego tajemniczy wzrok, który nie mógł uciec mi z głowy . Stał spokojnie wysłuchując babci, nie mogłam usłyszeć co mówi, bo staliśmy za daleko, wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Wysiadłam z samochodu i czym prędzej pobiegłam w ich stronę. Usłyszał to i posyłając mi jedno spojrzenie pobiegł w stronę miasteczka.
-Hej! - moje wołanie nie zatrzymało chłopaka. Dogoniłam babcie kierującą się do środka.
-Kto to był? - spojrzałam na nią pytająco, domyśliła się, że pamiętam tego blondyna.
-To tylko chłopak z sąsiedztwa słonko - próbowała pozbyć się moich podejrzeń. Sama już nie wiedziałam czy powoli nie tracę rozumu.
-Co jest? - spytał Zayn widząc moje zagubienie, machnęłam ręką i poszłam do pokoju uszykować się na wieczór. Robiło się już szaro, gdy podjechaliśmy większość siedziała wokół ogniska. Zbliżając się do Caroline zobaczyłam chłopaka siedzącego obok niej, to był chłopak z pomostu, którego tak się wystraszyłam pierwszej nocy tutaj. Teraz było mi głupio, jednak moja wyobraźnia płata niezłe figle.
-Cześć, jestem Louis - wstał kłaniając się przede mną, oczarował mnie swoim zachowaniem tak jak Zayna, który posyłał mu słodkie uśmiechy. Chcąc zostawić ich samych wstałam pod pretekstem zabrania czegoś z samochodu. Gdy powoli szłam, zaczęło mżyć, nasz samochód był dość daleko więc truchtem pobiegłam przez parking. Słysząc jakiś szmer koło mnie zachłysnęłam się powietrzem obracając na około, niczego nie mogłam zobaczyć przez panujący mrok. Odpaliłam samochód, by trochę się ogrzać i podskoczyłam z przerażenia.
-To znowu Ty! - krzyknęłam wyskakując ze środka, widziałam jak światła samochodu oświetlają sylwetkę blondyna, kim on do cholery był?! Byłam przerażona, to już nie było normalne, widziałam go ciągle na swojej drodze, spojrzał za mnie i uśmiechając się zniknął w ciemności.
-A! - poczułam rękę na swoim ramieniu, to był Louis, cała się trzęsłam ze strachu.
-Zacząłem się martwić - z ciepłym uśmiechem gwałtownie zamknął drzwi od samochodu.
-Jak się tu znalazłeś? - spytałam roztrzęsiona rozglądając się na około.
-Wracamy? - odpowiadał pytaniem na pytanie.
-Znasz go? - wskazałam ręką w ciemność.
-Ale nikogo tu nie ma - powiedział puszczając mi oko. Tutaj działo się coś dziwnego...
Czy Louis miał jakąś tajemnicę? A dlaczego babcia rozmawiała z tym blondynem? I czemu ciągle stał na drodze Lily?
Kochani, widzę, że czytacie bloga ale jeśli możecie to zostawiajcie komentarze, wtedy wiem, że jednak warto to pisać:)
poniedziałek, 23 lipca 2012
Keep your mind open
Do miasteczka dojechaliśmy dość późno, z okna samochodu podziwiłam jego magiczny krajobraz przy zachodzie słońca. Było bardzo przytulne i emanowało ciepłem. Babcia mieszkała w najwyższym punkcie miasta z widokiem na pobliskie jezioro.
-Jutro dzień w nowej szkole kochanie - powiedział tata podając mi walizkę, zignorowałam go nie mogąc przestać podziwiać domu, był piękny, tak jak mówiła babcia. Ogromne mury obrastał bluszcz a z mnóstwa okien tętniła tajemniczość.
Weszliśmy do domu głównym wejściem pokonując schody i kierowaliśmy się w stronę naszych pokoi. Byłam ciekawa jak będzie to wszystko wyglądało, może jednak przeprowadzka była dobrym pomysłem?
Z pokoju Zayna zobaczyłam jezioro, odświeżyłam się i po cichu wymknęłam na mały spacer. Księżyc odbijał się pięknie w tafli jeziora, było tutaj tak spokojnie. Z drugiej strony widziałam mały pomost z drabinką, teraz to miało zastąpić mój ocean. Usiadłam na brzegu i zamknęłam oczy wsłuchując się w szmer wiatru przedzierającego się przez liście drzew. Gdy otworzyłam oczy podskoczyłam jak oparzona, na pomoście ktoś siedział, widziałam tylko delikatne światło oświetlające twarz bruneta, jego proste włosy opadały na czoło, w tym samym momencie nasze oczy się spotkały. Pobiegłam wystraszona do domu, głupio się zachowałam, właściwie mógł być to chłopak z sąsiedztwa, a ja po prostu uciekłam. Zamyślona szukałam klamki do mojego pokoju nie chcąc zbudzić domowników, gdy poczułam dłoń na swoim ramieniu.
-A!!! - krzyknęłam zakrywając się rękoma
-Lily! Lily to tylko ja, co się stało? - Zayn uciszając mnie próbował zabrać moje ręce z twarzy. Teraz na pewno już myślał, że ma opętaną siostrę.
-Wystraszyłeś mnie! - próbowałam udać obrażoną. Tylko się zaśmiał i pocałował na dobranoc, jutro miałam iść do nowej szkoły, zacząć nowy rozdział w życiu.
Obudziłam się wypoczęta, pierwszy raz nie miałam tego strasznego snu, spojrzałam z pewną ulgą przez okno, widziałam stąd całe miasteczko, ubrałam się i zeszłam na śniadanie.
-Witaj kochanie - powiedziała babcia kładąc na stole śniadanie, pospiesznie zjadłam widząc zniecierpliwionego Zayna i pobiegłam za nim do samochodu. Wszyscy w szkole nam się przyglądali, nie było to częstym zdarzeniem, że 'nowi' przychodzą. Zayn był bardziej odważny, on zawsze miał tłumy dziewczyn szalejących za nim ale tylko ja wiedziałam, że woli chłopców. Nie przeszkadzało mi to, kochałam mojego brata takim jaki jest. Usiedliśmy w stołówce blisko okna wychodzącego na szkolne boisko.
-Wasza babcia jest historykiem? - powiedziała blondynka siadając obok nas. Kiwnęłam tylko głową widząc jak zjada wzrokiem mojego brata i przewróciłam oczami.
-Jestem Caroline - dodała zaczynając rozmowę, jednak nie mogłam się skupić, za oknem widziałam na boisku chłopaka, stał sam jakby na kogoś czekał, przypominał mi kogoś. Jak zaczarowana wstałam od stolika i kierowałam się ku drzwiom, zobaczył to i nagle ruszył w inną stronę, znałam skądś te ciemne blond włosy.
-Liam?! - krzyknęłam nie mogąc złapać tchu, chłopak był o wiele szybszy. Z daleka rzucił mi jedno spojrzenie i zniknął za budynkami. Czy ja zwariowałam?
Kim był chłopak znad jeziora? I dlaczego mrok był tak przerażający? A przede wszystkim kim był chłopak, który był tak podobny do przyjaciela Lily?
I jak podobają się moje wypociny?:)
-Jutro dzień w nowej szkole kochanie - powiedział tata podając mi walizkę, zignorowałam go nie mogąc przestać podziwiać domu, był piękny, tak jak mówiła babcia. Ogromne mury obrastał bluszcz a z mnóstwa okien tętniła tajemniczość.
Weszliśmy do domu głównym wejściem pokonując schody i kierowaliśmy się w stronę naszych pokoi. Byłam ciekawa jak będzie to wszystko wyglądało, może jednak przeprowadzka była dobrym pomysłem?
Z pokoju Zayna zobaczyłam jezioro, odświeżyłam się i po cichu wymknęłam na mały spacer. Księżyc odbijał się pięknie w tafli jeziora, było tutaj tak spokojnie. Z drugiej strony widziałam mały pomost z drabinką, teraz to miało zastąpić mój ocean. Usiadłam na brzegu i zamknęłam oczy wsłuchując się w szmer wiatru przedzierającego się przez liście drzew. Gdy otworzyłam oczy podskoczyłam jak oparzona, na pomoście ktoś siedział, widziałam tylko delikatne światło oświetlające twarz bruneta, jego proste włosy opadały na czoło, w tym samym momencie nasze oczy się spotkały. Pobiegłam wystraszona do domu, głupio się zachowałam, właściwie mógł być to chłopak z sąsiedztwa, a ja po prostu uciekłam. Zamyślona szukałam klamki do mojego pokoju nie chcąc zbudzić domowników, gdy poczułam dłoń na swoim ramieniu.
-A!!! - krzyknęłam zakrywając się rękoma
-Lily! Lily to tylko ja, co się stało? - Zayn uciszając mnie próbował zabrać moje ręce z twarzy. Teraz na pewno już myślał, że ma opętaną siostrę.
-Wystraszyłeś mnie! - próbowałam udać obrażoną. Tylko się zaśmiał i pocałował na dobranoc, jutro miałam iść do nowej szkoły, zacząć nowy rozdział w życiu.
Obudziłam się wypoczęta, pierwszy raz nie miałam tego strasznego snu, spojrzałam z pewną ulgą przez okno, widziałam stąd całe miasteczko, ubrałam się i zeszłam na śniadanie.
-Witaj kochanie - powiedziała babcia kładąc na stole śniadanie, pospiesznie zjadłam widząc zniecierpliwionego Zayna i pobiegłam za nim do samochodu. Wszyscy w szkole nam się przyglądali, nie było to częstym zdarzeniem, że 'nowi' przychodzą. Zayn był bardziej odważny, on zawsze miał tłumy dziewczyn szalejących za nim ale tylko ja wiedziałam, że woli chłopców. Nie przeszkadzało mi to, kochałam mojego brata takim jaki jest. Usiedliśmy w stołówce blisko okna wychodzącego na szkolne boisko.
-Wasza babcia jest historykiem? - powiedziała blondynka siadając obok nas. Kiwnęłam tylko głową widząc jak zjada wzrokiem mojego brata i przewróciłam oczami.
-Jestem Caroline - dodała zaczynając rozmowę, jednak nie mogłam się skupić, za oknem widziałam na boisku chłopaka, stał sam jakby na kogoś czekał, przypominał mi kogoś. Jak zaczarowana wstałam od stolika i kierowałam się ku drzwiom, zobaczył to i nagle ruszył w inną stronę, znałam skądś te ciemne blond włosy.
-Liam?! - krzyknęłam nie mogąc złapać tchu, chłopak był o wiele szybszy. Z daleka rzucił mi jedno spojrzenie i zniknął za budynkami. Czy ja zwariowałam?
Kim był chłopak znad jeziora? I dlaczego mrok był tak przerażający? A przede wszystkim kim był chłopak, który był tak podobny do przyjaciela Lily?
I jak podobają się moje wypociny?:)
niedziela, 22 lipca 2012
Don't lose hope
Biegłam ciemnym korytarzem po omacku szukając drzwi, słyszałam tylko swój przyspieszony oddech, znowu tu byłam. Panująca cisza mnie przerażała, jakbym wiedziała, że coś kryje się w ciemności. To był on, to zawsze był on, za każdym razem zachodził mnie od tyłu bym poczuła jego mroźny oddech na mojej szyi. Nigdy nie widziałam jego twarzy, zawsze znikał gdy otwierałam mosiężne drzwi, by uciec z mroku. Widziałam tylko jak kasztanowe loki zakrywają jego łobuzerski śnieżnobiały uśmiech.
Obudziłam się cała zlana potem. Ten sen nie dawał mi spokoju.
-Znowu to samo? - spytał Zayn siadając na skraju mojego łóżka, kiwnęłam smutno głową. Był bardzo troskliwym bratem, odkąd zmarł mój najlepszy przyjaciel Liam, przybiegał zawsze, gdy tylko usłyszał jak budzę się z krzykiem. A wszystko zaczęło się trzy tygodnie temu kiedy wygłupiałam się razem z Liamem na wybrzeżu, a on zaginął w ciemności, ludzie uznali, że nie żyje. Nie mogłam się z tym pogodzić i całą winę zrzucałam na siebie.
-Zostawię Cię tu na chwilę, uszykuj się i pojedziemy na pogrzeb. - gładząc po plecach powiedział wyrywając mnie z zamyślenia. Podeszłam do krzesła na którym wisiały już ubrania przygotowane przez mamę, mozolnym ruchem schyliłam się po nie, niezdarnie zrzucając ramkę z małego stolika obok. Były na nim wszystkie moje wspomnienia, podniosłam ją i spojrzałam na zdjęcie, byłam na nim ja i Liam biegnący po naszej kiedyś ulubionej plaży. Znałam go od dziecka, byłam do niego bezgranicznie przywiązana, a teraz gdy go nie ma, czułam jakby pewna cząstka mnie umarła, bałam się, że przyjdzie czas kiedy o nim zapomnę, że stracę z pamięci jego śmiech i sposób w jaki wypowiadał moje imię, słyszałam jego głos w myślach i uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy się poznaliśmy zawsze przekręcał moje imie Lily i od tamtej pory byłam tylko jego Lizy.
Włożyłam ramkę do pudełka, większość moich rzeczy już była w pudłach, rodzice widzieli jak nie mogę się odnaleźć w tej sytuacji i powiedzieli, że przeprowadzimy się do babci, która mieszkała pod Londynem. To było jakieś 8 godzin stąd i sprzeciwiałam się temu, nie chciałam, by przeze mnie musieli zmieniać tyle w ich życiu, udawałam jak tylko potrafiłam, że wszystko jest w porządku, nie byłam dawną uśmiechnięta Lily, gdy tylko wracałam do domu siedziałam w moim pokoju patrząc przez okno jak woda obmywa brzeg i wszystko znika nieodwracalnie w bezkresie oceanu. Zapinając guziki sweterka usłyszałam skrzypiące drzwi, otarłam łzę, która mimowolnie spłynęła mi po policzku i przykleiłam sztuczny uśmiech.
-Babciu! - krzyknęłam widząc jak zakrada się do mojego pokoju, to właśnie do niej mieliśmy się przeprowadzić, wprawdzie nie znałam jej, nie była 'moją' ukochaną babcią, która wyszywa sweterki na drutach w prezencie świątecznym, czy przyjeżdża by rozpieszczać swoje wnuki. Otóż moja babcia była historykiem, fascynowało ją to do tego stopnia, że potrafiła spędzić całe dnie czytając różne książki. W drodze do kościoła opowiadała o swoim dworku, który liczy sobie już cały wiek, nie lubiłam takich miejsc.
-Lily? - Zayn gestem otworzył mi drzwi i wpuścił do środka, byliśmy dość późno, więc zajęliśmy tylne miejsca, widziałam stąd jasne pomieszczenie w którym zawsze stroi trumna zmarłego przed mszą, jednak tu jej nie było, bo nie znaleźli ciała, nie mogłam uwierzyć w to jak ludzie łatwo się poddają, widziałam rodziców Liama patrzących w to samo miejsce z nadzieją, że może wcale ocean nie zabrał ich syna, że gdzieś jest. Gdy wszyscy zaczęli składać kondolencje oparłam się o drzwi, moją uwagę przykuł blondyn, był nadzwyczajnie przystojny, wręcz idealny. Stał beztrosko opierając nogę o filar nie ukrywając jego nieustannego wpatrywania się we mnie. Przetarłam oczy i podskoczyłam, ów blondyn stał już obok mnie bez słowa z założonymi rękami. Chciałam go skarcić, byłam wściekła, że jakiś obcy chłopak bez wstydu wchodzi tutaj i nie szanuje sytuacji. Nie zdążyłam nic zrobić, bo momentalnie poczułam silny ucisk na nadgarstku, to była babcia z dziwnym wyrazem twarzy, wyglądała na przerażoną i pociągnęła mnie za sobą.
-Lizy? - usłyszałam głos tajemniczego blondyna i zamarłam, przecież go nie znałam. Spojrzał na mnie tajemniczo, babcia znowu mnie ponagliła do wyjścia. Przez całą drogę do jej domu nie mogłam przestać myśleć o tej sytuacji, w głowie miałam obraz jego tajemniczych błękitnych oczu..
Gdzie znajdowało się miejsce ze snów i kim był lokaty przystojniak? Czemu ciało przyjaciela nie zostało odnalezione? Czy babcia znała tajemniczego blondyna? A przede wszystkim czemu ON znał Lizy?
Chętni na więcej przygód Lily?:)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)