poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Weird life

Budziłam się w nocy cała zlana potem. Musiałam zemdleć i ktoś przyniósł mnie do łóżka, potwornie źle się czułam. Rodzice kazali zostać mi w domu, ale ja za wszelką cenę nie mogę opuścić jutrzejszego balu, muszę wyzdrowieć! Obróciłam się na drugi bok, słyszałam jak domownicy krzątają się po kuchni i szykują do wyjścia, zakryłam poduszką głowę, by słońce nie świeciło mi w oczy i starałam się spać dalej.

Jestem na cmentarzu. Spojrzałam za siebie, wokół tylko łąki, żadnych domów. Jedyny wielki dworek prezentował się na wzgórzu. Czyjś krzyk prowadził mnie tam, w głąb. Była tam młoda kobieta, całkiem sama klęcząc na trawie, już ją gdzieś widziałam. Podeszłam bliżej, oczy miała pełne bólu. Szlochała nad ciałem chłopaka, leżał bez ruchu, jego blond włosy były w nieładzie, jego mleczna skóra ubrudzona była krwią. Oczy miał zamknięte. Nie żył.


-Babcia! - krzyknęłam budząc się.
-Coś się stało? - usłyszałam Zayna biegnącego do mojego pokoju. Wyglądał na przestraszonego ale mój krzyk nie mógł być tego powodem. Przyglądałam się mu przez chwilę analizując mój sen. Poznałam w nim moją babcię i Nialla, ale ten sen to jakaś bzdura, Niall przecież żyje.
-Nic Ci nie jest? - powtórzył i podszedł bliżej.
-W porządku, już czuję się lepiej. Co mnie ominęło w szkole? - spytałam o pierwsze co przyszło mi do głowy. Zayn nagle zesztywniał.
-Nic ciekawego, lekcję się trochę przedłużyły - przeniosłam wzrok na zegarek stojący obok mojego łóżka, rzeczywiście było już po 16.00.
-Aha - patrzył dalej na mnie jakby dusząc w sobie słowa.
-Jedziemy Twoim samochodem na bal? - kontynuowałam naszą dziwną pogawędkę.
-Ja chyba nie idę, nie mam ochoty - powiedział próbując uciec gdzie wzrokiem. To było dziwne, przecież zawsze uwielbiał imprezy. Wzruszyłam tylko ramionami i położyłam się wracając do snu.

*Zayn*
Spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem przymykając drzwi od pokoju, nie, przecież nie mogę jej tego powiedzieć. Nie przyznam się, że spotkałem dziś Louisa, że pocałowałem go i śledziłem całą drogę aż.. aż zobaczyłem jak wita się z jakimś blondynem i lokatym brunetem, że zobaczyłem Liama... Uzna mnie za wariata. Czy sny mają trochę prawdy czy jednak to zwykła wyobraźnia Lily? I dlaczego Zayn wydawał się jej być jakiś skryty? Do jakiej sytuacji boi się przyznać?


Teraz poczułam przypływ weny *-* Miłego główkowania, co dalej?!

niedziela, 5 sierpnia 2012

Everyone has a story

Uszykowana zeszłam do kuchni zjeść poranny posiłek, odczuwałam coraz większy brak mojego oceanu, było mi źle zarówno psychicznie jak i fizycznie. Jadłam zamyślona, kęs po kęsie, z każdym kolejnym przychodziła nowa myśl. Czekałam już na piątkowy bal, by zobaczyć Nialla, by dowiedzieć się czegoś o nim, o Liamie. Byłam znowu bliska załamania.
-Gotowa? - spytał Zayn podrzucając kluczyki od samochodu. Przytaknęłam głową i z wymuszonym uśmiechem poszłam w jego kierunku. Gdy wyjeżdżaliśmy zatrzymałam się wzrokiem na 'legendarnym' jeziorze.
-Ten Louis.. - zaczęłam powoli próbując dobrać w głowie słowa. Zayn spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Widziałeś go w ogóle w szkole? - spytałam udając, że to wcale mnie nie interesuje.
-On już nie chodzi do szkoły - odpowiedział przenosząc wzrok na drogę.
-Skąd to wiesz? - kontynuowałam, wzruszył ramionami.
-Nie wiem, tak mi się wydaje, przecież oboje nie widzieliśmy go w szkole - powiedział lekko smutny, wiedziałam, że chciał go bliżej poznać.
-Nie wydaje Ci się to dziwne? - spytałam gdy już dojeżdżaliśmy na szkolny parking. Zayn spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Chciałam coś powiedzieć, ale zamknęłam szybko usta i wysiadłam z samochodu, zapomniałam, że on nie zna moich dziwnych myśli.
Dzisiaj babcia miała jechać do sąsiedniego miasteczka zrobić większe zakupy, chciałam wykorzystać nieobecność wszystkich i zwiedzić zakątki naszego domu, więc zerwałam się z lekcji pod pretekstem złego samopoczucia co do końca nie było kłamstwem.
Weszłam otwierając z rozmachem drzwi, dom teraz wydawał się taki cichy i pusty, nawet trochę przerażający. Poszłam do pokoju odłożyć torbę z książkami i wyszłam na korytarz wolnym krokiem mijając drzwi od pokoi.
-Ale czego ja szukam? - spytałam sama siebie jakbym czekała na czyjąś odpowiedź. To nie było w moim stylu, grzebanie w czyiś rzeczach, jednak te wszystkie sytuacje nie dawały mi spokoju. Minęłam pokój Zayna i rodziców, bibliotekę, która teraz świeciła pustkami. Główkując gdzie mogły podziać się te wszystkie 'nieużyteczne' książki potknęłam się o wystającą nogę od komody.
-Cholera! - zaklnęłam głośno i podniosłam się z podłogi. Z tej perspektywy zobaczyłam drzwi na parterze, które prowadziły do piwnicy. Z reguły tam czyhają zawsze wszystkie potwory i stare rupiecie. Wzruszyłam ramionami i zbiegłam po schodach. Drzwi były zatrzaśnięte ale mocnym uderzeniem plecami otworzyłam je. Pozapalałam wszystkie światła schodząc w dół i podeszłam do pierwszego regału otwierając buzię ze zdziwienia. Tu musiało być z milion książek i innych niepotrzebnych przedmiotów. Puknęłam się w głowę na myśl, że miałabym to wszystko przeglądać. Usłyszałam nagle z góry jakiś hałas, przestraszyłam się i niechcący uderzyłam w półkę zrzucając przy tym kilka książek. Szybko ukucnęłam by je zebrać, do rąk wpadł mi album ze zdjęciami. Otworzyłam go z uśmiechem, nasza babcia pomimo nie okazywania tego, nas kochała, wszystkie nasze zdjęcia miała w tym albumie, każde z datą wykonania. Przeglądałam je w pośpiechu, by nikt mnie tu nie nakrył. Zatrzymałam się na chwilę i cofnęłam spowrotem stronę. Na zdjęciu był Niall, ten Niall.Wydarłam zdjęcie i przyjrzałam mu się dokładnie, nie miało daty ale musiało być zrobione niedawno, tak myślę. Jednak nie myliłam się, babcia go znała, tylko kim on był i co robił w tym albumie?! W prawym dolnym rogu fotografii widniał napis Śmierć nic nie zmienia, dusza jest wieczna. Zmarszczyłam brwi i schowałam je do kieszeni. Złapałam za kolejną książkę leżącą obok mnie. Ta już była prawdopodobnie ze studiów babci. Kartkowałam ją patrząc na obrazki, nic ciekawego w niej nie było.
-Egzorcyzmy bla bla - przerzucałam strony do końca, trochę mroczna jak na książkę z uczelni. Ostatnia strona była wyrwana, na pozostałym skrawku zobaczyłam ten sam napis, ale co on znaczył? 
-Czemu to musi być takie tajemnicze?! - zirytowana krzyknęłam odrzucając na bok książkę. Niall i babcia mieli coś ze sobą wspólnego, to wiedziałam, tylko czemu to przede mną ukrywa? Hałas z góry rozbiegł się ponownie. Odłożyłam wszystko i pobiegłam do wyjścia.
-Co Ty robisz?! - widziałam biegnącą ku mnie babcię, jednak mój plan zawiódł, wróciła przed czasem. Wyglądała na wściekłą.
-Nie wolno Ci tu wchodzić! - krzyczała zupełnie poważnie, przestraszyłam się jej tonu.  Widząc to zmieniła miną na troskliwą.
-To nic dobrego, nie drąż tematu, nie możesz igrać z losem! - te słowa nie miały żadnego sensu, nie rozumiałam jej, poczułam się strasznie zmęczona, otępiała i upadłam na ziemię. Czy Lily wciągnie Zayna w wyjaśnienie zagadki? Skąd babcia znała tak dobrze Nialla? I czemu to ukrywała? A przede wszystkim czym był ten temat, którego Lily nie powinna odkryć?


Ten rozdział jest trochę nudny, przepraszam ale dążę do eksplozji wydarzeń na balu :P