niedziela, 22 lipca 2012

Don't lose hope

Biegłam ciemnym korytarzem po omacku szukając drzwi, słyszałam tylko swój przyspieszony oddech, znowu tu byłam. Panująca cisza mnie przerażała, jakbym wiedziała, że coś kryje się w ciemności. To był on, to zawsze był on, za każdym razem zachodził mnie od tyłu bym poczuła jego mroźny oddech na mojej szyi. Nigdy nie widziałam jego twarzy, zawsze znikał gdy otwierałam mosiężne drzwi, by uciec z mroku. Widziałam tylko jak kasztanowe loki zakrywają jego łobuzerski śnieżnobiały uśmiech.

Obudziłam się cała zlana potem. Ten sen nie dawał mi spokoju.
-Znowu to samo? - spytał Zayn siadając na skraju mojego łóżka, kiwnęłam smutno głową. Był bardzo troskliwym bratem, odkąd zmarł mój najlepszy przyjaciel Liam, przybiegał zawsze, gdy tylko usłyszał jak budzę się z krzykiem. A wszystko zaczęło się trzy tygodnie temu kiedy wygłupiałam się razem z Liamem na wybrzeżu, a on zaginął w ciemności, ludzie uznali, że nie żyje. Nie mogłam się z tym pogodzić i całą winę zrzucałam na siebie.
-Zostawię Cię tu na chwilę, uszykuj się i pojedziemy na pogrzeb. - gładząc po plecach powiedział wyrywając mnie z zamyślenia. Podeszłam do krzesła na którym wisiały już ubrania przygotowane przez mamę, mozolnym ruchem schyliłam się po nie, niezdarnie zrzucając ramkę z małego stolika obok. Były na nim wszystkie moje wspomnienia, podniosłam ją i spojrzałam na zdjęcie, byłam na nim ja i Liam biegnący po naszej kiedyś ulubionej plaży. Znałam go od dziecka, byłam do niego bezgranicznie przywiązana, a teraz gdy go nie ma, czułam jakby pewna cząstka mnie umarła, bałam się, że przyjdzie czas kiedy o nim zapomnę, że stracę z pamięci jego śmiech i sposób w jaki wypowiadał moje imię, słyszałam jego głos w myślach i uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy się poznaliśmy zawsze przekręcał moje imie Lily i od tamtej pory byłam tylko jego Lizy.
Włożyłam ramkę do pudełka, większość moich rzeczy już była w pudłach, rodzice widzieli jak nie mogę się odnaleźć w tej sytuacji i powiedzieli, że przeprowadzimy się do babci, która mieszkała pod Londynem. To było jakieś 8 godzin stąd i sprzeciwiałam się temu, nie chciałam, by przeze mnie musieli zmieniać tyle w ich życiu, udawałam jak tylko potrafiłam, że wszystko jest w porządku, nie byłam dawną uśmiechnięta Lily, gdy tylko wracałam do domu siedziałam w moim pokoju patrząc przez okno jak woda obmywa brzeg i wszystko znika nieodwracalnie w bezkresie oceanu. Zapinając guziki sweterka usłyszałam skrzypiące drzwi, otarłam łzę, która mimowolnie spłynęła mi po policzku i przykleiłam sztuczny uśmiech.
-Babciu! - krzyknęłam widząc jak zakrada się do mojego pokoju, to właśnie do niej mieliśmy się przeprowadzić, wprawdzie nie znałam jej, nie była 'moją' ukochaną babcią, która wyszywa sweterki na drutach w prezencie świątecznym, czy przyjeżdża by rozpieszczać swoje wnuki. Otóż moja babcia była historykiem, fascynowało ją to do tego stopnia, że potrafiła spędzić całe dnie czytając różne książki. W drodze do kościoła opowiadała o swoim dworku, który liczy sobie już cały wiek, nie lubiłam takich miejsc.
-Lily? - Zayn gestem otworzył mi drzwi i wpuścił do środka, byliśmy dość późno, więc zajęliśmy tylne miejsca, widziałam stąd jasne pomieszczenie w którym zawsze stroi trumna zmarłego przed mszą, jednak tu jej nie było, bo nie znaleźli ciała, nie mogłam uwierzyć w to jak ludzie łatwo się poddają, widziałam rodziców Liama patrzących w to samo miejsce z nadzieją, że może wcale ocean nie zabrał ich syna, że gdzieś jest. Gdy wszyscy zaczęli składać kondolencje oparłam się o drzwi, moją uwagę przykuł blondyn, był nadzwyczajnie przystojny, wręcz idealny. Stał beztrosko opierając nogę o filar nie ukrywając jego nieustannego wpatrywania się we mnie. Przetarłam oczy i podskoczyłam, ów blondyn stał już obok mnie bez słowa z założonymi rękami. Chciałam go skarcić, byłam wściekła, że jakiś obcy chłopak bez wstydu wchodzi tutaj i nie szanuje sytuacji. Nie zdążyłam nic zrobić, bo momentalnie poczułam silny ucisk na nadgarstku, to była babcia z dziwnym wyrazem twarzy, wyglądała na przerażoną i pociągnęła mnie za sobą.
-Lizy? - usłyszałam głos tajemniczego blondyna i zamarłam, przecież go nie znałam. Spojrzał na mnie tajemniczo, babcia znowu mnie ponagliła do wyjścia. Przez całą drogę do jej domu nie mogłam przestać myśleć o tej sytuacji, w głowie miałam obraz jego tajemniczych błękitnych oczu..
Gdzie znajdowało się miejsce ze snów i kim był lokaty przystojniak? Czemu ciało przyjaciela nie zostało odnalezione? Czy babcia znała tajemniczego blondyna? A przede wszystkim czemu ON znał Lizy?

Chętni na więcej przygód Lily?:)

8 komentarzy:

  1. Nie mogę doczekać się kontynuacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło to czytać!:) Już niedługo dodam następnego

      Usuń
  2. No no, od razu przywaliłaś z grubej rury. ;D Bardzo ciekawie się zaczyna, mam nadzieję, że nie wyjawisz prędko wszystkich tajemnic. :) Informuj mnie o następnych notkach na TT @DadaJamajka albo na gg (5097179) z góry dzięki! :)

    Chyba nie muszę pisać, że czekam na następną notkę? :D

    http://youwantmyheart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję!:) od razu napisze jak się pojawi nowa!:P

      Usuń